ciężarówkę.
R S
Barbara podniosła głowę, udając, że odrywa się od pracy
usta, równie wygłodniała jak on. Próbowała ściągnąć
– Lepiej nie. – Uśmiechnął się. – Powiedz mi, co o niej
profesjonalistką i nigdy nie mówiła mi o swoim życiu osobistym.
R S
R S
wszystko.
syna. Pia popatrzyła na jego wyglansowane pantofle.
- Jakiej?
wzięła Lucy pod ramię i wprowadziła ją do ogromnej
– To kula.
prezent od Antony ego.
się w większy ruch. To Lucy nie była na to gotowa.
- Więc gdzie będziesz?
- Że Marshall Baldwin to naprawdę Brig McKenzie. - Tego nie wiem. - Że McKenzie był sprawcą pierwszego... - Podniósł do góry jeden palec. - ...i drugiego pożaru. - Podniósł drugi palec. - Teraz to już wymyślasz, a nie informujesz. - Nie powiesz mi chyba, że to zbieg okoliczności, że był przy pierwszym i przy drugim pożarze? - Nic ci nie powiem. Nie znasz faktów, Bill. To tylko twoje domysły, a o ile mi wiadomo, „Times” nie publikuje spekulacji. - Przecież ty też się nad tym zastanawiałaś. Policja również. Każdy myślał, że poszkodowany facet to Brig. Potem się okazało, że nazywa się Baldwin, ale myślę, że to tylko zasłona dymna. Prawdziwą zagadką jest, dlaczego twój mąż kłamie. - Nie wiesz, że... - Powiedz mu, że wpadnę. - Nie będzie z tobą rozmawiał. - Będzie. - Jak go zmusisz? Zastosujesz metody gestapo? - Daj jej spokój - mruknęła Selma. - Chodź, Cassidy. Czas na małą przerwę na raka pnie. - Zabrzęczała bransoletkami, przewieszając sobie torebkę przez ramię. W kącikach ust Billa malowała się irytacja. - Nie możesz mnie unikać. Albo będziesz mi pomagać, albo będziesz przeciwko mnie. Możesz firmować wiadomości swoim nazwiskiem albo być źródłem informacji. - Rezygnuję. Z obu rzeczy. - Cassidy wyłączyła komputer i wzięła teczkę i torebkę. - Biorę kilka dni wolnego. Nie wytrzyma w redakcji ani chwili dłużej. Nie chciała wykręcać się od stanowczych pytań Billa. Wiedziała również, że bezskutecznie będzie starała skupić się nad innym artykułem, który jej w ogóle nie obchodzi. Myślała jedynie o tym, że Brig nie żyje, a Chase skłamał. Ile razy pytała go o Briga? Jak często podsuwała mu myśl, że facet, który zginął, mógł być jego bratem? A on kłamał. Bo przecież wiedział. Musiał wiedzieć. Jechała do domu. Miała w głowie mętlik. Jeżeli Brig mieszkał na Alasce pod przybranym nazwiskiem, to po co wrócił do Prosperity? I kiedy przyjechał? Od jak dawna Chase znał prawdę o swoim bracie, który - jak twierdził - nie żył? Czy zaplanowali spotkanie z Brigiem? Czy Sunny o tym wiedziała? Łupało ją w głowie, kiedy wjeżdżała do garażu. Nie starała się uspokoić, nie policzyła do dziesięciu. Chciała natychmiast usłyszeć odpowiedzi. Dosyć kłamstw! Dosyć gier. - Chase! - wrzasnęła, wchodząc do domu tylnymi drzwiami. Miała ściśnięty żołądek i wrzała w niej krew. Ruskin, który leżał pod kuchennym stołem, podniósł się, żeby ją przywitać. Pogłaskała go po głowie, a potem ruszyła dalej. - Chase? Zobaczyła, że wychodzi ze swojego pokoju. Był nagi do pasa, miał na sobie szare spodnie, mokre przy pasku. Był spocony. Miał czerwoną twarz i poczochrane włosy po wysiłku i bolesnych ćwiczeniach rehabilitacyjnych, które miały wzmocnić jego mięśnie. Od czasu bójki z Derrickiem, codziennie ćwiczył do granic wytrzymałości. Teraz stał, opierając się o ścianę. - Nie było żadnego Marshalla Baldwina - oznajmiła wprost, patrząc na niego chłodno. - O czym ty mówisz? - Sprawdziłam to. Sprawdziło też Biuro Szeryfa, Bill Laszlo i Oswald Sweeny. - Sweeny... Detektyw, którego wynajęłaś? - Sweeny mieszkał w Portland, a potem przeprowadził się do Anchorage. - Zrobiła dwa kroki w stronę męża. - Marshall Baldwin, zanim skończył dziewiętnaście lat i zaczął pracować przy remoncie rurociągu, nie istniał. Ani na Alasce, ani w Kalifornii. I wiesz, co? Jedyny Marshall Baldwin, jaki w tym mniej więcej czasie urodził się w Kalifornii, umarł jako niemowlę. Na zespół nagłej śmierci noworodka. - A kto twierdzi, że Baldwin urodził się w Kalifornii? - Nie okłamuj mnie, Chase! - prawie krzyknęła. - Wiem. - Uderzyła się w pierś. - Wiem, że nieznajomy, czy Marshall Baldwin, czy jak go tam zwą, to był Brig. To tylko kwestia czasu, żeby to udowodnić. - Boże, Cassidy, posłuchaj siebie... - Ja to wiem, do cholery! - Trzęsła się ze złości. Chwyciła go za ramiona. Jej paznokcie wbiły się w jego mięśnie. Zacisnął zęby, potem rozluźnił szczęki, a jego oczy nabrały koloru nocy. Wyglądał jak skazaniec. Westchnął i zamknął oczy. - W porządku. Skoro tak bardzo chcesz to usłyszeć... Baldwin to był Brig. Jej świat runął. Przygniotła ją długo ukrywana prawda. - O Boże - wyszeptała. Jej ręce oderwały się od Chase’a. Mało się nie potknęła, próbując odsunąć się od niego. Nie potrafiła poradzić sobie z żalem. Objęły ją silne ramiona. - Wiedziałeś. - Miała ściśnięte gardło. Targały nią emocje. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś kłamać... Mocno ją ścisnął. Szarpnęła się, chcąc się uwolnić.
Teraz jednak miał większe problemy O wiele większe. Sprawa
miejscowego liceum. Poszukiwacze raczej nie organizowali
załamanie nerwowe, gdy na przykład stewardesa na pokładzie
prowadził w milczeniu. Zatrzymali się raz, może dwa razy Milla
an43
znacznie bardziej, niż się spodziewała. Czuła się trochę urażona tym,
- Przynajmniej poczekali, aż skończę jeść - westchnęła z jękiem,
porwania. Ktoś musiał puścić farbę pomimo wpływów i zabiegów
strony załatwiał wszystkie formalności adopcyjne, nie miał o niczym
zasadzie prawie to zrobił, sądząc po stanie jej gardła.
zawsze istniał pomiędzy nimi. Dawał pewne poczucie autonomii,
nieopisana radość rozpromieniła twarz matki Maksa trzymającej w
- Ciekawe, ile kościołów jest w Guadalupe - powiedziała. - Nie
- Na jakiś czas. Kiedy miałem dziesięć lat, odesłała mnie do taty,
Najlepszym sposobem znajdowania zaginionych było zasypanie