- Właśnie.
gęste krzaki, pozostawiając wyraźny ślad. Ale jak
27
Zabrałem się autostopem. Jakąś łodzią do nurkowania.
już wielu podobnych pacjentów, zarówno nastoletnich, jak i dorosłych.
mangrowcami bagna, powstały dzięki
czai się w wodzie z kuszą?
na dole.
wieku, typ latynoski, z krzykliwymi ozdobami:
- Gdzie tu jest najbliższy posterunek policji? Znowu to czuła -
mocno.
Obecny dom zbudował dziadek Dane'a. Sosna
Jesse. - Wiesz przecież, że jesteśmy cholernie małym
- Oczywiście to zaproponowałem - zażartował,
Nancy wzięła go za rękę.
nie jesteś moim ojcem.
sprawy z wagi tej rozmowy. Berneda skinęła głową. - Naturalnie, że zostaną. - Ja nie. - Amanda spojrzała na zegarek. - Mam mnóstwo pracy. Mnóstwo. Nie dotrę do domu przed północą. - Dostrzegła urażone spojrzenie matki i westchnęła. - Przyjechałam sprawdzić tylko, czy dobrze się czujesz. Wiem, że takie rzeczy wyprowadzają cię z równowagi. Kiedy skończę pracować nad tą sprawą, przyjadę na weekend. Zgoda? - Tak, choć wiem, że i tak nie przyjedziesz - mruknęła Berneda, ale twarz jej odrobinę pojaśniała. - Przyjadę. Jesteśmy umówione. Obiecuję. Ledwie to powiedziała, zadzwonił jej telefon komórkowy. Pogrzebała w torebce, wyciągnęła telefon i przyłożyła do ucha. Rozmawiając przyciszonym głosem, odeszła w drugi koniec ganku i odwróciła się tyłem do wszystkich. - Tak, wiem, wiem... ale to poważne sprawy rodzinne. Przyjadę. Tak, Powiedz mu, że za dwadzieścia minut, góra pół godziny... tak, rozumiem, w porządku. Powiedz mu, że dzisiaj sobota. Ma szczęście, że w ogóle pracuję. - Rozłączyła się, westchnęła głęboko i spojrzała na rodzinę. - Naprawdę muszę już lecieć. Ale wrócę, obiecuję. - Wrzuciła telefon do torebki i cmoknęła matkę w policzek. - Przyjadę z Ianem - obiecała. Uśmiech Bernedy zastygł na wspomnienie szwagra. Mąż Amandy pracował jako pilot w firmie zajmującej się handlem drewnem. Często nie było go w domu, rzadko pojawiał się na uroczystościach rodzinnych. Przystojny, wysportowany, zdolny rzucić czar nawet na najdziksze zwierzęta. Problem jednak w tym, że gdy zauroczone zwierzę odważyło się podejść bliżej, strzelał do niego i zabijał je. Na śmierć. I sprawiało mu to ogromną przyjemność. Tak, Ian Drummond miał swoją ciemną stronę. Rzadko ją pokazywał. Caitlyn miała raz okazję ją poznać, choć nigdy nikomu o tym nie powiedziała. I nigdy nie powie. Amanda lekko chwyciła ją za rękę, dotykając ukrytego pod swetrem opatrunku. Caitlyn wstrzymała oddech. A jeśli Amanda wyczuje bandaże na nadgarstkach? Wyrwała się. - Zadzwoń, jeśli będziesz chciała. - Na twarzy Amandy pojawił się cień uśmiechu. - A jeśli nie zamierzasz odbierać telefonu, to przynajmniej włącz cholerną komórkę. Na nią też nie mogłam się dodzwonić. - Włączę. Amanda znów złapała ją za rękę i ścisnęła tak mocno, że Caitlyn omal nie zawyła z bólu. - Nie zapomnij. - Założyła okulary słoneczne na nos i popędziła ścieżką. Z rykiem silnika odjechała tak szybko, jak się pojawiła. - No, to tyle - powiedział Troy, marszcząc się i mocno zaciągając papierosem. - Spełniła swój obowiązek. - Co to ma znaczyć? - Berneda wyprostowała się na fotelu. - To, że Amanda poświęca rodzinie wyjątkowo mało czasu. - Nie rozumiesz, że jest zajęta? - Berneda potrząsnęła głową i Caitlyn zauważyła kilka srebrnych włosów, które miały czelność pojawić się wśród mahoniowych loków. - Wy nigdy nie potrafiliście się dogadać. To była prawda. Caitlyn pamiętała wrogość panującą między starszą siostrą a bratem. Wydawało się, że trwa to od narodzin Troya aż do dzisiaj, ponad trzydzieści lat. - Gdzie jest Hannah? - Caitlyn postanowiła zmienić temat. - Wyszła. - Matka odwróciła wzrok. - Wyszła wczoraj wieczorem. - Dokąd?
pytań na temat pani samochodu – zwrócił się do Yolandy.
przykład sprawdzą, co się tu dzieje. Ba, Montoya żyje takimi sprawami.
Nie mogę się powstrzymać, muszę się roześmiać. A potem buczę.
W tym przypadku tak. Ale... przypomniał sobie, jak siedziała skulona na kanapie,
zwłok, choć wszyscy wiedzą, kto jest w trumnie? Niepotrzebne mi takie gówno.
Bentz był zły, że nigdy wcześniej o tym nie słyszał.
czekała go długa lista.
Hairy S uniósł łeb z posłania na podłodze. Nastawił uszy, z nadzieją zamerdał ogonkiem.
– Powiedziała, że go podejrzewała, tego Alana, że inwestował nie tylko w nieruchomości.
– Hm... mam kanapkę. Z masłem orzechowym. Wiem, nieodpowiednia na śniadanie, ale
jeszcze? Tę żywą? Wracaj do niej, daj sobie spokój.
– Zlituj się – żachnęła się. – Co to jest, tekst z tandetnego westernu?
Wjechał na autostradę. Nie widział okolicznych wzgórz – uniemożliwiał to gęsty smog.
Kierowca patrzył prosto na nią. Zdusiła krzyk. To był ten sam człowiek, którego widziała
Nawet po śmierci Jennifer Nichols Bentz pozostawała wielką zagadką.